dębki
budzik zadzwonił o 4:40 rano. wyłączyłem i zaraz potem ustawiłem nową godzinę – piątą rano. tak zaczęła się moja dzisiejsza podróż do domu..
wyjechaliśmy w piątek. 8 osób, 3 aparaty foto, 2 samochody, kilka plecaków i siatek. obowiązkowo laptop. błądzenie po trójmiejskiej obwodnicy, rozpakowanie majdanów, pierwsza kąpiel w morzu, zgubione klucze od pokoju, zamrożona babcia Finlandia.
śniadanie przed południem, morze, piasek, wielkie ilości pochłonietego jedzenia. wieczorne trolowanie w nadmorskiej tawernie i nocne wrzaski w lesie. sobota skończyła się w niedzielę rano.
kaca nie było, język wypalony niczym pustynia pozwolił się ułaskawić chłodnemu strumieniowi wody spod prysznica. poprawa pogody, plaża, zawody w boule. zakupy, deszcz, siedzenie przy kominku.
nie oddam tego weekendu, poszedł prawie 1k pln.