deszczowy wieczór
..czarno tak i głucho. Pan Ślimak podszedł do okna, gasnące światła latarni ponuro rzucały promienie na tonące w struchach deszczu ulice. Wzdrygnął się i poprawił koc zarzucony na ramiona. Podszedł do biurka i podkręcił nieco lampę naftową. Śwatło żywym blaskiem zaczęło skakać po meblach i ścianach – wesołe, jak dzieci śmiejące się podczas zabawy w piasku. Założył okulary. Wziął do ręki jeden z dokumentów i szybkim ruchem odłożył go, jakby sobie o czymś przypomniał. Znów podszedł do okna. Tak! Przecież widział! Nerwowym ruchem zdjął okulary, spojżał na jedną z odległych latarni. Spostrzegł stojącą pod nią postać..